Czasem chciałabyś dostać gotową receptę na swoje życie, prawda? Ale kiedy już ją dostajesz – bum! – pojawia się opór. Bo czyjeś gotowe „rób tak i tak” nie pasuje do Twojej duszy. I dobrze. Bo prawdziwa zmiana zaczyna się wtedy, gdy przestajesz spełniać cudze oczekiwania i zaczynasz słuchać siebie. Terapia nie daje gotowych odpowiedzi – daje Ci Ciebie. Gotowa, by dojść do siebie?
Znasz to uczucie, kiedy ktoś próbuje Ci „pomóc” i mówi:
– Wiesz co, ja na Twoim miejscu zrobiłabym to i to. Zadziałało u mnie, więc u Ciebie też zadziała.
A Ty w środku masz ochotę… no cóż… zareagować delikatnym, ale pełnym miłości „odwal się”?
No właśnie. Bo Ty nie jesteś tą osobą. Nie jesteś Twoją matką, ciotką, sąsiadką czy internetową influencerką. Jesteś sobą – jedyną w swoim rodzaju. A Twoje życie, Twoje emocje, Twój ból i Twoje tempo zmian to Twoja święta sprawa.
Dlatego terapia, która ma sens, nie daje gotowych przepisów. Daje Ci przestrzeń, byś mogła sama dojść do siebie.
Dlaczego terapia, a nie „rada z TikToka”?
Bo rada jest jak plaster na złamaną nogę. Może na chwilę zamaskuje, ale nie naprawi. Bo to nie chodzi o to, co masz robić – tylko o to, kim jesteś i kim chcesz być.
Terapia nie mówi „idź w lewo”, tylko pomaga Ci odkryć, gdzie w ogóle jesteś, i czy w ogóle masz ochotę iść. I czy to naprawdę Twoje „lewo”.
To trochę jak wizyta u lekarza, która miała być „na ból stawów”, a okazuje się, że to anemia. Albo że przychodzisz z pytaniem „czy on mnie jeszcze kocha?”, a wychodzisz z pytaniem „czy ja siebie w ogóle kocham?”.
I wtedy zaczyna się prawdziwa zmiana.
Zmiana nie musi być spektakularna. Wystarczy, że będzie Twoja
Nie musisz od razu zmieniać całego życia, rzucać pracy, kupować kadzideł i jechać do Indii.
Zmiana może być mała, ledwo zauważalna z zewnątrz, ale potężna wewnętrznie.
– Dzisiaj pozwoliłam sobie płakać.
– Dzisiaj odmówiłam spotkania, bo nie miałam siły udawać, że wszystko gra.
– Dzisiaj poszłam na terapię, chociaż nie wiedziałam, co powiedzieć.
To już rozwój. To już droga do siebie. To już dochodzenie do siebie.
Do siebie prawdziwej, nie do wersji idealnej
Bo nie chodzi o to, żebyś była lepszą wersją siebie.
Chodzi o to, żebyś była SOBĄ – bez „lepszą”, „gorszą”, „ładniejszą”, „bardziej ogarniętą”.
Nie ma jedynej „właściwej” drogi. Są Twoje wybory, Twoje kroki, Twoje potknięcia i Twoje sukcesy.
A terapia? Ona nie jest GPS-em. Ona jest jak dobra latarka. Pokazuje Ci, gdzie jesteś, i rozświetla drogę, którą możesz podążać. Czasami podświetla to, co zakurzone, wyparte, zapomniane, ale warte zauważenia i wzięcia pod uwagę Ale to Ty decydujesz, gdzie idziesz.
Terapia to nie moda. To miłość
Miłość do siebie, której często uczymy się dopiero wtedy, kiedy życie rozpadnie się na kawałki.
Rozstanie. Strata. Kryzys. Ciemna noc duszy. To momenty, których nie da się już dłużej zagłuszać, a „ważne sprawy” przestają wystarczać, by nie czuć bólu.
I wtedy często przychodzi pytanie:
– Czy ja chcę przeżyć to życie, czy tylko przetrwać?
Jeśli jesteś na takim rozdrożu – terapia może być Twoim kompasem. Ale to Ty trzymasz mapę. To Ty jesteś bohaterką tej historii.
Nie musisz wiedzieć jak ma wyglądać Twoja droga. Wystarczy, że jesteś ciekawa
Na sesjach nie pytam:
– Dlaczego?
Pytam raczej:
– Co się w Tobie dzieje, że dziś tu jesteś?
– Czego w tej chwili najbardziej dla siebie potrzebujesz?
I cokolwiek to jest – smutek, złość, żal, pustka, zagubienie – to jest dobry punkt startu. Czasem potrzeba tylko ciekawości, by coś ruszyło. Czasem wystarczy, że masz odwagę zapytać:
– Co ja naprawdę czuję?
I uwierz – nie musisz tego wiedzieć od razu. W terapii nie chodzi o gotowe odpowiedzi. Chodzi o to, by mieć przestrzeń na zadawanie pytań i cierpliwość, że wszystkie ważne odpowiedzi przyjdą we właściwym czasie.
Terapia to odkrywanie siebie. Czasem śmiejąc się, czasem płacząc
Nie bój się – na terapii nie siedzimy tylko i wyłącznie z dramatyczną miną.
Bywa śmiech, żart, absurdalna anegdota.
Bywa:
– Serio, naprawdę chcesz mieć radosne podejście do wszystkiego co Ci się przytrafia?
– No taaak…
– I wyjrzeć przez okno, zobaczyć, że właśnie bomba rozerwała pół parkingu i powiedzieć do mnie – Magda, patrz jaki fajny lej po bombie!
(śmiech) – No nie, tak nie chcę…
Bywa też głęboko, intymnie, czasem trudniej. Łzawo. Ale każda emocja, której pozwolisz przyjść i być, przestaje być potworem z szafy.
Dojść do siebie. Co to właściwie znaczy?
To znaczy:
– zacząć czuć swoje emocje,
– zrozumieć, skąd się biorą Twoje reakcje,
– pozwolić sobie na niedoskonałość,
– spojrzeć na siebie z łagodnością,
– zaufać sobie, zamiast wciąż pytać „co powinnam?”
To znaczy wrócić do tej wewnętrznej Siebie, którą dawno gdzieś schowałaś – bo była „zbyt emocjonalna”, „zbyt dziwna”, „zbyt słaba”.
Terapia pomaga Ci ją odzyskać. A kiedy już ją odzyskasz – ona zaprowadzi Cię dalej niż wszystkie cudze rady razem wzięte.
Bo to Twoje życie. I masz prawo żyć je po swojemu.
Nie musisz być „dzielna”. Nie musisz być „ogarnięta”.
Możesz być zagubiona, zmęczona, rozbita.
Możesz się wahać, płakać, śmiać i znowu płakać.
Możesz dojść do siebie w swoim tempie – bez przymusu, bez „teraz albo nigdy”.
Bo w terapii chodzi o to, byś zaczęła iść za Sobą, a nie za cudzymi oczekiwaniami.
Ile masz odwagi na dzisiaj?
Nie pytam Cię, czy jesteś gotowa na „pracę nad sobą”.
Pytam: na ile masz dziś w sobie odwagi, by się ze Sobą spotkać?
W skali od 0 do 10.
Jeśli więcej niż 5 – super, to wystarczy, by zacząć.
Jeśli mniej niż 5 – to też jest OK. Może potrzebujesz jeszcze chwili. Albo czegoś, co razem znajdziemy.
Bo terapia to nie samotny marsz. To spotkanie ze Sobą, przy moim towarzyszeniu.
A razem dojście do siebie staje się prostsze. Choć nie zawsze łatwe.
Na zakończenie…
Nie obiecuję Ci cudów.
Nie powiem: „zrób tak i tak, a będzie lepiej”.
Powiem: „wejdźmy w ten proces razem –z ciekawością, czułością, odwagą”.
Bo czasem trzeba się rozpaść, żeby móc się poskładać inaczej.
Z miłością. Po swojemu.
Z terapią. Z rozwojem. Z prawdziwą zmianą.
I z Tobą!
PS: Zrób dziś coś dla siebie. Nie idealnego. Prawdziwego.
Terapia nie gryzie. A bardzo często – ratuje życie. Albo chociaż jego jakość. A to już całkiem sporo, prawda?!